poniedziałek, 31 marca 2014

Raz, dwa, trzy - próba mikrofonu

Udałyśmy się z Nelą do miłościwie nam panującego centrum handlowego znajdującego się niedaleko. Zapakowałam dziecko do wózka, bo wiadomo, że ten posiada różne sprytne schowki na drobne sprawunki, które miałam poczynić. Schemat takiego wyjścia przeważnie był podobny: młoda w wózek, po wertepach i mam ją z głowy na 2 godziny przynajmniej.
Tylko  nasz robalek, małpka najkochańsza, żmijka jedna przed weekendem posiadła UMIEJĘTNOŚĆ. Umiejętność pt. "przewracam się z pleców na brzuszek" i dawaj ćwiczyć to na okrągło, ciągle, nieprzerwanie. A co z tego, że w wózku leżę, że gondolka niezbyt głęboka, że matka włosy z głowy rwać będzie niepokojąc się o bezpieczeństwo dziecięcia jak tylko oko przymknie. Mam nogi, to będę nimi machać! Co z tego, że według książeczki zdrowia ów umiejętność pojawić się powinna dopiero za miesiąc. Przecież każdy wie, że dziecko rozwija się we własnym tempie etc., etc...
Ale nie może takie dziecko, na ten przykład, nauczyć się najpierw czytać, powiedzmy. O taka sytuacja: wchodzę sobie do pokoju, a tu dziecko leży na tym cholernym, słodkim brzuszku, co to go można zacałować i czyta sobie bajkę o chorym kotku zachwycając się przy tym grafiką w posiadanym wydaniu. Nie, tak być nie może. Dziecko musi najpierw majtać kończynami i zmieniać pozycję nie wiadomo po co. A moja babcia mówiła: "Co ona tak macha tymi rączkami, nóżkami? To związać trzeba, żeby nie machała." A ja mądra, wykształcona, że to tak ma być, że swoboda, że ciała się uczy. To się nauczyła. I widzę już jak pupą świdruje w górę. Jak ją nosi, żeby się przemieszczać nie tylko na boki. Sportowiec mały, tfu.
Więc te zakupy to był bieg na orientację połączony z quidditchem, czy jakoś tak. W każdym razie siły swe skupiłam na tym, żeby dziecka nie zgubić, bo młodą interesowało wszystko dookoła. A że na spacerówę jest za mała, będę musiała pomyśleć o skrzyżowaniu gondoli z chustą jako elementem mocującym. Może nawet to opatentuję i zostanę milionerką. Albo lepiej miliarderką.

Uff, jak to dobrze sobie ponarzekać ;)

Tak w ogóle, to nosiłam się z tym blogiem od 2 tygodni. Założyłam i utknęłam na poście wprowadzającym. Blokada totalna, nic napisać nie mogłam ze składem i ładem. W związku z tym pierwszy post będzie tego zupełnie pozbawiony. Kto nas nie zna, ten niedługo pozna. Kto miał dość czytania mojego słowotoku na FB, będzie mógł pominąć link do bloga. A ja, może kiedyś nabiorę ogłady i zacznę pisać z większą logiką. A może nie.

W ramach braku logiki wrzucę na próbę zdjęcia. Z niedzieli. Z igraszek łóżkowych, co do niedawna dla mnie oznaczało mniej więcej to, co większość teraz pomyślała, a od czasu jakiegoś jest po prostu wygłupami z młodą w łóżku (z którego już niedługo ją wyprowadzę, jeszcze tylko dzień, dwa, najwyżej tydzień).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz