środa, 9 kwietnia 2014

O sposobach (nie)zdobywania wiedzy

Świeżo upieczony rodzic może być przytłoczony odpowiedzialnością jaka na niego spadła, stąd podejmuje, często rozpaczliwe, próby szukania rozwiązań nurtujących go problemów. Gdzie szukać pomocy? Skąd czerpać wiedzę? Możliwości i sposoby są różne, poniżej kilka najpopularniejszych, sprawdzonych przeze mnie osobiście :)

W internecie - każdy przestrzega przed dr Google i zaglądaniem na fora, a mimo tego, tłumy pomocy tam właśnie szukają. A skąd wiem? Bo sama tak robię. I wstyd mi, ganię się w myślach, powtarzam sobie, że to ostatni raz, a potem znowu wpisuję w wyszukiwarkę niepokojące objawy. No dobra, ale skoro nałóg jest, to jak na tym skorzystać, a nie stracić? Forom nadal mówimy NIE. Więcej strachu się człowiek naje po przeczytaniu przypadków "z życia wziętych", niż to wszystko tego warte. Z pewnością dowiesz się, że twoje dziecko ma całą listę ciężkich chorób, bo "syn siostry ciotki znajomej, znajomej tak miał i musiała... (tu następuje cała lista skomplikowanych zabiegów)." Zaglądać lepiej na strony dzieciatym poświęcone. A jakie? Cholera wie. Mam kilka, na które zerkam, ale jeszcze nie trafiłam na taką, która by w 100% mnie usatysfakcjonowała. Jedne radzą tak, inne temu zaprzeczają. Bądź tu mądry i pisz wiersze w tym gąszczu (dez)informacji. Weźmy na przykład takie rozszerzanie diety. Niby sprawa łatwa, prosta, wiem co jak, tylko - kiedy - mnie zastanawia. I owszem wykresy są, tabelki, zalecenia, pod warunkiem, że dziecko karmisz albo piersią albo butlą. A tryb mieszany? Nie ma takiego. Zdecyduj się babo, inaczej nie ma dla ciebie rady.

Na podglądacza - to bardzo popularny sposób, praktykowany od momentu postanowienia poczęcia potomka. Para, oglądając dzieciatych, może się przekrzykiwać: "O, tak będziemy robili! Super pomysł!", "Co za ludzie, my tak nigdy..!" Potem i tak wszystko weźmie w łeb, plany się pomieszają jak tylko wkroczy rzeczywistość, ale póki co - można mędrkować. Konieczne jest też zaglądanie do wózków innych dzieciatych. Człowiek upewni się, że jego dziecko jest najładniejsze - to po pierwsze. Po drugie wyhaczy wzrokiem triki i metody konkurencji. I w ten sposób kolejny raz wyjdzie na spacer ze szmatą na wózku, jak wszyscy normalni ludzie w parku, bo zasłanianie ręką wpadającego do wózka słońca jest nieefektywne, a "iście" w jednym kierunku, dopóki kąt padania promieni się nie zmieni, może grozić dojściem np. do Skawiny lub innej miejscowości oddalonej nieprzyzwoicie od domu.

Czytając między wierszami - dopadła mnie ostatnio sąsiadka, ta co jej ta z góry trzepie i tradycyjnie opowiada, biadoli, że przecież koszmar taki z tym trzepaniem, że powinnam uważać, bo pranie, bo jak dziecko na balkon wystawię, a tamta trzepie i trzepie, na dziecko mi natrzepie. Myślę sobie - po jaką cholerę dziecko na balkon mam wystawiać?! Oszalała do reszty?! Dzień nie mija, dziecko w kość daje, skapitulowałam, wystawiłam. I cisza jak makiem zasiał! Dziecię w wózku, zamontowanym kolorowym badziewiem zajęte, chłonie świeże, krakowskie powietrze (taki lokalny żart nieśmieszny) i witaminkę D przetwarza. Czujność trzeba mieć i wychwytywać informacje. Nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą. Balkon co prawda działał przez 3 dni, dopóki młoda się nie zorientowała, że to nie spacer. Cóż, dobre i to.

Z literatury - na rynku jest zalew książek na tematy ciążowe i dzieciowe. Jak z tego gąszczu wybrać coś właściwego? Można metodą prób i błędów, można też spędzić długie godziny przeglądając w księgarni tomiszcza, można poradzić się innych, ale na początku warto się zastanowić, czego się szuka. Dla mnie wybór był prosty: nie chcę straszenia i encyklopedii nieszczęśliwych wypadków. Ma być merytorycznie, ale zabawnie. Ciążę przebyłam z Ciężarówką przez 9 miesięcy szalonej Kaz Cooke, teraz przy łóżku mam Dzieciozmagania tejże i czasem sobie zaglądam. Dodatkowo zaopatrzyliśmy się w 1 i 3 część Mamo, tato co ty na to Pawła Zawitkowskiego, bo facet ma poczucie humoru i ładnie, jak krowie na rowie, tłumaczy dużo spraw z pomocą specjalistów. Nie ze wszystkim się z nim zgadzam, ale fajnie posłuchać i pooglądać (do książek dołączone są dvd). Z perspektywy czasu zastanawiam się, czy ta cała literatura była nam potrzebna, chyba lekko spanikowaliśmy. Rzeczy które nas przerażały, okazały się prostsze niż nasza wyobraźnia podpowiadała. Dlatego to powinien być zakup przemyślany, wszak pieniądze przy dziecku się nie mnożą.

Słuchając dobrych rad - tych nam z pewnością nie zabraknie od pierwszych dni ciąży. Każdy będzie wiedział co dla nas najlepsze, bo przecież on tak robił i ma takie cudowne dziecko, dlatego MUSISZ zrobić tak, nie inaczej! Próba rozmowy, wytłumaczenia, że na moje dziecko to nie działa albo zwyczajnie masz inne poglądy, kończy się fiaskiem. Nawet jeśli wiesz co robisz i rady nie potrzebujesz, to i tak MUSISZ wysłuchać i, najlepiej, wprowadzić w życie. Wczoraj, przez przypadek, podsłuchałam złotych rad dawanych przez super doświadczoną mamuśkę znajomemu tatuśkowi. Właściwie nie podsłuchałam, cały sklep słyszał jaką to wspaniałą matką jest ta pani. "To ty jeszcze pieluchy kupujesz? A ile lat ma to twoje? 3?! No co ty! Nie kupuj pieluch! To się nauczy! Mojej zabrałam i od razu sikała ładnie na kiblu i to bez podkładki. Mówię ci. I w ogóle kolki nie miała. A twój miał? Moja nie. I znajomej też ma, płacze tak strasznie. A moja nic!" W tym momencie miałam ochotę obrócić się i trzasnąć jej tak strasznie, choć to nie mi rad udzielała.. Policzyłam do dziesięciu i poszłam dalej. Rady płyną z każdej strony, nie da się od nich ustrzec. Jaka rada na to? ;) Róbmy swoje!

Najlepszą wskazówką dla młodych rodziców, jaką ja usłyszałam była ta, udzielona przez położną w szpitalu pewnej marudzącej mamuśce, która przychodziła co chwilę na neonatologię z nowymi problemami zauważonymi u swego dziecka. Brzmiała mniej więcej tak: "My tu możemy rad  udzielać, pomagać - od tego jesteśmy, ale to pani jest matką tego dziecka i to pani wie co jest dla niego najlepsze - tego proszę się trzymać." Święte słowa! Nic dodać, nic ująć.


Doniesienia z frontu: Majeństwo urządziło pobudkę o 3. Widocznie uznało, że parę nocy laby matce wystarczy. Za to teraz, po porannych pieszczotach, śpi jak suseł. Biorąc pod uwagę pogodę, stwierdzam z całą pewnością: my dziś nie wychodzimy z łóżka. Wam radzę to samo ;)





5 komentarzy:

  1. kocham "dobre rady" szczególnie takie które mówią żeby nie kupowac wózka za wczas - bo to nieszczęcie przynosi , zawiązac kokardkę czerwoną tu i tam - tak na wszelki wypadek (od uroku), a najlepiej WSTRZYMAC się ze wszystkim do porodu (w ostatniej chwili się kupi) . Najlepsze że ci ludzie tak na poważnie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to przerabialiśmy! Mój mąż został napadnięty i ofukany przez jedną znajomą na wieść o tym, że kupiliśmy wózek przed porodem. Ta sama znajoma upewniała się wielokrotnie, że czerwoną wstążeczkę zawiążemy. Nie mogła pojąć dlaczego nie. Mnóstwo osób sugerowało różne rzeczy "na wszelki wypadek". I to, o zgrozo, często ludzie dobrze wykształceni dawali takie rady.

      Usuń
  2. złe kobiety jesteśmy ;-) najgorsze jest to że mój ślubny poddał się tej psychozie gdyż teściu zaproponował że to on kupi wózek (pod koniec oczywiście) CIEMNOGRÓD i tylko tak mogę podsumowac
    Jestem osobą nie wierzącą i wszelkiego rodzaju bajki i wierzenia wpychane mi na siłę jako coś dobrego doprowadzają mnie do szewskiej pasji !

    OdpowiedzUsuń
  3. a no i oczywiście na wieśc o tym że nie wolno kupowac nic przed porodem (rodze w sierpniu) od razu popędziłam na zakupy !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mały sabotaż jest dobry, przynajmniej dla naszego samopoczucia ;) Tak na serio, podzielam poglądy co do joty. Niestety, to chyba walka z wiatrakami, mimo tego - zawsze warto próbować. Do sierpnia musisz mieć jeszcze sporo cierpliwości, z resztą potem kolejne dobre rady się pojawią.. ale w ciąży można sobie pozwolić na więcej, bo i tak wszystko będzie wybaczone! :)

      Usuń