piątek, 8 sierpnia 2014

Tygrysie opowieści

Wiele lat temu, kiedy byliśmy dziećmi moja siostra wymarzyła sobie tygrysa. Nikt nie pamięta już skąd się ten pomysł zrodził w jej głowie, czy tego tygrysa gdzieś zobaczyła, czy ot tak, w każdym razie jako, że zbliżały się święta rodzice zaczęli rozglądać się za wymarzonym prezentem dla swej córy. Zwierz został wynaleziony przez tatę-tropiciela w Domu Handlowym w dużym mieście i natychmiast zakupiony. Był wielki, pluszowy i.. co tu dużo gadać - wspaniały. Tak, tylko teraz jak go ukryć przed trzema buszującymi w poszukiwaniu prezentów budrysami, które nie przepuszczą żadnego zakamarka domu? Rodzice znaleźli kryjówkę idealną. Idealną do tego stopnia, że kiedy święta były tuż tuż i zapragnęli przymierzyć się do pakowania prezentów okazało się, że za żadne skarby świata nie mogą sobie przypomnieć gdzie tygrysa schowali.. Setki razy przewrócili dom do góry nogami w poszukiwania niemałego przecież pluszaka, ale ten zapadł się jak kamień w wodę. Cóż było robić? Kolejna wyprawa do Domu Handlowego, zakup sobowtóra (całe szczęście, że był drugi egzemplarz). Szczęście dziecka najważniejsze. Prezent okazał się oczywiście udany i wzbudził zachwyt nowej właścicielki, ale tajemnicze zaginięcie pierwszego tygrysa nadal pozostawało wielką zagadką. I co? Zwierz się znalazł parę miesięcy później.. w schowku na pościel w łóżku rodziców, z którego to schowka nikt nigdy nie korzystał, a który był bez wątpienia kryjówką doskonałą, aż nazbyt. Zostało nim obdarowane kuzynostwo, więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Jest rok 2014, tato-tropiciel, tym razem w roli dziadka, jedzie przez jakąś wioseczkę, w której właśnie odbywa się Pchli Targ i widzi na jednym ze stoisk wielkiego, wspaniałego tygrysa. Śpieszy się do pracy, jest umówiony, jedzie dalej. Myśli sobie "jeśli to ten, poczeka". Wracając znów mija Targ i tygrysa. Zatrzymuje się. Okaz wspaniały, o niebo wspanialszy od poprzedniego, wielkości prawdziwego, patrzy jak żywy. Nieśmiało pyta sprzedającego o cenę kocura. "30 złotych!" Stargował do 28 (czyszczenie dużo więcej, ale przecież nie w tym rzecz). Tym razem nie chował zwierza. Tygrys trafił wprost w objęcia Nelisona, który z lubością zbadał mu pysk i kończyny.






Ta historia właściwie nie ma żadnej oszałamiającej pointy, nie ma morału, być może nie ma też końca. Tak zwyczajnie rozczulił mnie tato/dziadek-tropiciel. Wszak nie o tygrysa chodzi, a o troskę, o miłość, o radość. Radość z bycia razem, radość z dwuzębnego uśmiechu maleństwa, radość ze sprawiania radości innym. Może i wy się uśmiechniecie po przeczytaniu :)