piątek, 4 grudnia 2015

Moje wyznanie

Muszę wam coś wyznać. Długo do tego dorastałam, ale czuję, że to w końcu właściwy moment. ZAKOCHAŁAM SIĘ.
Pierwsze nasze spotkanie nie zapowiadało fajerwerków. Nie powiem, poczułam ten dreszcz, jakby miało się zdarzyć coś niezwykłego, ekscytującego. Choć było to takie zwyczajne. Ot, spotkanie. Nawet nie gadaliśmy za dużo. Kolejne miesiące, kolejne "widzenia", tak to chyba można nazwać. Niby nic, ciągle nic, ale ja już wtedy gdzieś głęboko czułam jak we mnie wszystko buzuje. Mijał czas. Czas, w którym moje myśli krążyły coraz częściej wokół ciebie. Trudno tak wywrócić życie do góry nogami, kiedy jest dobrze tak jak jest. 
I wtedy nastał ten dzień. Znowu zwyczajny na pozór. Mroźny, jednak ciągle zwyczajny. P. był obok, ale na tę chwilę liczyłyśmy się tylko MY. Kiedy nasze ciała zetknęły się pierwszy raz. Potem pamiętam jak leżałyśmy w objęciach na łóżku, a za oknem hulał wiatr. Jakiś kabel co chwilę uderzał z rozpędem o okno naszego pokoju. Nie mogłam oderwać od ciebie wzroku. Byłaś taka śliczna, bezbronna i MOJA. NASZA córeńko. Choć to zabrzmi ckliwie i kiczowato (kiedyś wytłumaczę ci co to kicz i dlaczego mama go tak uwielbia): jesteś naszym cudem. Pojawienie się ciebie w moim życiu (piszę o sobie, bo co będę za tatę gadać) sprawiło, że poznałam nowe oblicze miłości. Miłości wielkiej i bezwarunkowej. Czystej i niezachwianej.
Córciu, dziś kończysz dwa lata. Dopiero dwa, a dla mnie już dwa. Dwa wspaniałe lata. Dziękuję ci za każdy dzień. Wiele mnie uczysz. O sobie, o tobie. Mam nadzieję, że ja też będę potrafiła mądrze nauczyć cię jak być dobrym człowiekiem. Że będę potrafiła cię wspierać w twoich wyborach, nawet jeśli ja wybrałabym inaczej. Że będę ci towarzyszyła, a nie narzucała. Że dam ci poczucie, że zawsze i ze wszystkim możesz do mnie przyjść. Że zawsze będziemy lubiły spędzać razem czas. 
A ty? Po prostu bądź.


P.S. A potem urodziła się Meliska i okazało się, że serce się nie dzieli, a mnoży dziwnym sposobem :)