poniedziałek, 19 maja 2014

Poniedziałkowa fala złości

Nelson ma już pięć i pół miesiąca! Jeszcze niedawno była takim glutkiem nieświadomym niczego, a teraz obserwuję jak precyzyjnie operuje rozkosznymi paluszkami,  jak ją wszystko ciekawi. Tylko coś stuknie, ona musi wiedzieć co i gdzie. Przejeżdżające auta, ludzie dookoła, zwierzęta, inne dzieci.. jakby wyszła zza jakiejś niewidocznej szyby i odkrywała świat na nowo, bardziej intensywnie, bardziej dociekliwie. Zastanawiamy się nad zmianą imienia na Nela Frustracja Ciekawość W. Mamy na to tylko dwa tygodnie, więc musimy poważnie rozważyć sprawę, bo ta kombinacja zdecydowanie bardziej oddaje charakterek Młodej. Po tym jak dwa miesiące temu nauczyła się przewracać na brzuszek, myślałam (z przerażeniem), że raczkowanie to kwestia chwili, a tu nic i nic. Leżała plackiem na brzuchu, trochę na ramionkach się podnosiła, kołysała na brzuszku i jęczała, że chciałaby coś, a nie może. Teraz znów ruszyła z kopyta z ćwiczeniem umiejętności poruszania się. Podwija nóżki pod brzuszek i jak gąsienica powoli prze do przodu. A jak chichra! Wybucha śmiechem z głębi siebie, radośnica jedna. Jak gdzieś wychodzimy to z poważną miną obserwuje nowe rzeczy, a dopiero w domu "opowiada" wrażenia. Nie mogę się nadziwić postępom w rozwoju. Nasz córiszon, bez dwóch zdań, jest fantastyczny! Wczoraj byłam w mojej byłej pracy, podczas gdy Pit mierzył się kolejny raz z Nelką sam na sam i przez chwilę jak tam byłam, patrzyłam na cały zgiełk szkoleniowy, poczułam się jakby zatrzymał się czas, jakby ciąża i dziecko to był tylko sen. Na szczęście nie jest. Wróciłam do nowego porządku i mi ulżyło, bo jak bardzo nie tęskniłabym za praca, tak nie zamieniłabym tego co mam teraz na nic innego. Za to znów mam różowe włosy :)


Muszę wam opowiedzieć sytuację sprzed kilku dni, bo szlag mnie jasny trafia jak tylko o tym pomyślę. Byłam z Nelką na wernisażu Aleksandry Toborowicz, swoją drogą świetnym, gorąco polecam wybranie się do Nowohuckiego Centrum Kultury (o  wystawie można poczytać TU). Nelson, jak to ona, wzbudzała zachwyt strojąc miny, każdy nas zaczepiał i zgadywał, bo tak małe dziecko w takim otoczeniu  to nie codzienność. Była urocza starsza para, która opowiadała nam o swoich prawnukach, pan fotograf biegający za nami z aparatem i mnóstwo innych życzliwych, aczkolwiek nienachalnych sposób.

foto. Edyta Dufaj (www.dufaj.prosite.com)

 I nagle pojawiła się ONA. Spóźniona, włos rozwiany, nakrapiane kalosze na nogach. Widziałam kątem oka, że już na wejściu nas namierzyła i prędzej czy później podejdzie. Długo czekać nie musiałam. Zaczęło się niewinnie, że ja też w kaloszach, że śliczne dziecko, ale ma nadzieję, że nie jedyne, bo to trzeba mieć więcej koniecznie. Grzecznie odpowiedziałam, że pierwsze, więc pewnie będzie kolejne. Miałam nadzieję, że rozmowa na tym się urwie, ale ona dalej coś tam opowiadała skacząc z tematu na temat i wtrącając dobre rady, aż doszła do pytania czy chłopiec czy dziewczynka. Bo ona pewna, że chłopiec, a intuicję ma dobrą i prawie nigdy się nie myli. O jednak pomyliła się, no jak mogła, przecież widzi, że dziewczynka, bo talerzyk oblizuje (Nelson konsumowała papierowy talerz akuratnie), więc wprawia się w przyszłe obowiązki kobiety już od małego. Zatkało mnie. Przysięgam - zatkało. Wydałam z siebie tylko coś w rodzaju "hm" i torba w tym momencie się pożegnała, sztukę poszła kontemplować. By ją piorun jasny trzasnął! Ja wiem, że jej gadanie wpływu żadnego na dziecię nie ma, ale nerwy mam zszargane, bo gdzie człowiek nie wejdzie, tam wszędzie te cholerne podziały. Nie mogę normalnie ubrań dla dziecka kupić, bo ekspedientki jak na trzepniętą patrzą, że nie chcę różowego dla dziewczynki. Zabawki też muszą być koniecznie z podziałem na płeć, bo jak młoda dostanie niebieskiego pluszaka to na Conchitę Wurst wyrośnie i będzie straszyć brodą. I jaki ja mam dług wobec społeczeństwa, że mam dzieci rodzić na potęgę, szanowna torbo w kaloszach w kropki? Co mi państwo zapewnia? 1300 zł ulgi rocznie? Tyle kosztuje miesiąc w żłobku czy przedszkolu, a co przez pozostałe 11 miesięcy? Są państwowe? Dla kogo? A pieluchy za darmo rozdają? A mleko, zupki, maści i miliard innych rzeczy? Mogłabym tak w nieskończoność, bo fala złości na ten cały system się ze mnie powoli wylewa, a baba w kaloszach jest tylko pretekstem i poniekąd ikoną tego wszystkiego. Bo wie co dla mnie najlepsze, tak jak to państwo. A w zamian nie daje nic, tylko kolejne dobre rady. A mnie już wkurza, że mąż musi tyrać po godzinach, bo na państwowej posadzie zarabia grosze. Że wisimy na rodzicach, a stare konie jesteśmy i wstyd nam strasznie. Że prawie nic co mamy, nie jest naszą zasługą, choć tyle robimy. I staram się wziąć sprawy w swoje ręce, a nie wychodzi. Człowieku radź sobie. Dla dobra państwa. Co by pożytek z ciebie miało. Też macie czasem takie poczucie?

Wczoraj jeszcze, w ramach dobicia, Pit stłuczkę miał. Pacan jakiś wybiegł pod koła samochodu jadącego przed mężem, ten stanął dęba, mąż nie wyhamował należycie. Baranowi nic się nie stało, wyśmiał pasażerkę, która wysiadła ze stukniętego auta i powiedziała mu parę słów do słuchu i zwiał. Wina zawsze tego z tyłu. A intuicja mówiła mi, że coś się stanie. Ja miałam wtedy jechać, nie on. Że też nie posłuchałam siebie!

No nic.. poniedziałek. Trzeba wziąć się w garść i nie płakać nad rozlanym mlekiem. Ja zaczynam kurs szycia przez internet. Przyszły pierwsze materiały do nauki :) Nelson śpi jak zabita, wypiję spokojnie kawę i wracam do życia. Z lepszym nastaweniem. Jak to Celińska śpiewała "Uśmiechnij się, jutro będzie leeeeeepiej!" Tego i wam życzę.

Konkurs się podobał? Hm... tak się zastanawiam, Jaszczur smutny w kącie siedzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz